Powiem tak: za 1,5 miesiąca biorę ślub i bedzie weselicho na 100 osób. i o ile bardzo mi się chciało jeszcze pół roku temu planować i szykować tak na krótką chwilę przed mam wszystkiego po dziurki! najchętniej uciekłabym z moim lubym na bezludną wyspę i wreszcie odpoczęła od tego zamieszania. na początku wielkie marzenia, plany a potem szara rzeczywistość.. i wszystko to tylko biznes ślubny - kupujemy sobie ten cały cudowny dzień. sami organizujemy ten ślub, rodzice kupują nam tylko wódkę. stać nas, nie chcemy w sumie biednych emerytów naciągac na nasze szaleństwa. W dodatku ma to swoje dobre strony (nikt się nie wtrąca, jest tak jak my chcemy). Ale co z tego.. Cały czar pryska, jak Ksiądz Ci mówi: " co łaska minimum 700", nauki przedślubne "co łaska minimum 80 dych od osoby" pani w kwiaciarni jak nie daj boże usłyszy że ten kosz kwiatów, to na ołtarz na ślub a nie dla babci na 100 urodziny to dolicza 3 stówki. I tak wkółko Macieju... można by pisać i pisać.. i czar tego cudownego dnia pryska jak się okazuje, że z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować, że sukienka też wcale już nie musi być taka wymarzona.., Orkiestra ma dobrą opinię bo mało piją na weselu... Ręce opadają a oliwy do ognia dolali goscie weselni u kuzyna na weselu, na którym mialam przyjemność być. "Te winietki na stole z takiego dziwnie miękkiego papieru (chyba sami wydrukowali), wódkę też lepszą mogli kupić, a ten sok to chemią śmierdzi, pewnie jakiś tani z Biedronki, a ślub tak wcześnie jakoś o 15, co tu robić do północy, a taksówka jest dopiero od 2 w nocy wynajęta! co za skąpstwo! A tego świniaka tak mało przy tym stole, tylko kilka kabanosów i trochę smalcu (pewnie pół tylko kupili), ale orkiestra chociaz fajnie gra, tak orkiestra ładnie przyśpiewuje..." i wiecie co?? miałam ochotę im przywalić wszystkim, i nie że znajomi, najbliższa rodzina.. !!! Szok. ale tak jest, wiem, nie można się tym przejmować.. Ale wtedy sobie pomyślałam, że za dwa miechy mnie tak będą krytykować Więc na 1,5 miesiąca przed tym wielkim dniem, odechciało mi się tego cyrku. Mój luby też ma już dość. Najchętniej ucieklibyśmy po kościele na lotnisko a na weselu niech się dzieje co chce Więc zastanówcie się czy ten wielki, piękny dzień, który Was czeka, wart ładny wkład we własne mieszkanie, lub niezłą podróż (bo nie oszukujmy się, to wszystko tyle kosztuje, i nie zastawiając się już nawet by się pokazać, po prostu jak sobie podliczycie to jednemu wyjdzie 5 koła mniej, drugiemu więcej, a różnica wynika tez często z lokalizacji weselicha, ewentualnie liczby gości) czy rzeczywiście jest potrzebna ta cała szopka ??? gdybysmy nie rozpędzili już tej całej machiny weselnej, dziś zdecydowalibyśmy inaczej.